No witam :3
Dzisiaj poruszę temat mojej anoreksji.
O chorobie dowiedziałam się dosyć nie dawno (dokładnie w styczniu tego roku).
Na początku miało to być tylko zrzucenie 3 kg w zdrowy sposób (ćwiczenia i początek wegetarianizmu).
Później już było z górki...
Coraz bardziej zaczęłam się odchudzać .
Przeszkadzała mi moja waga. Nienawidziłam jej.
Odchudzanie zaczęłam w czerwcu 2015 roku (także w tedy przeszłam na wegetarianizm).
Kiedy nadeszły wakacje nadal ćwiczyłam i zdrowo się odzywałem. Kiedy one się skończyły także ale mniej , ponieważ brakowało mi czasu.
Przez to (niewiedzieć czemu) przytyłam tyle ile schudłam.
Przez jakiś czas mi to nie przeszkadzało . Kolega z klasy uświadomił mi jaką jestem "tłustą świnią " dręczące mnie tym.
Dzięki tak naprawdę jemu znowu zaczęłam ćwiczyć ale bardziej intensywne ćwiczenia. Znowu także była dieta (cały czas byłam wegetarianką ale jadłam słodycze itp wegetariańskie).
Nie byłam w stanie schudnąć. Ciężko mi było.
Pewnego dnia natknęłam się na zdjęcie jednej z anorektyczek i spodobało mi się jak ona jest pięknie chuda i jak cudownie wystają jej kości.
W tedy zaczęły się głodówki (tak naprawdę od kwietnia 2016 roku).
Mama jak zauważyła ,że dużo schudłam zaczęła mi robić awantury o to , że mam więcej jeść.
Przytyłam....
Nienawidziłam siebie z całego serca.
Nie mogłam na siebie patrzyć.
W wakacje robiłam często głodówki trwające po tydzień lub dwa.
Zaczęłam wyrzucać nałogowo jedzenie. Robiłam to dosyć często.
Kiedy zaczął się nowy rok szkolny, ciężko mi było się przyzwyczaić i komu kolwiek zaufać.
Dalej robiłam głodówki i wrzucałam jedzenie ale w mniejszym stopniu niż na wakacjach , ponieważ nie miałam jak się do tego przygotować .
Dzięki moim zajęciom z rzeźby oraz z rysunku mogłam sobie pozwolić na niejedzenie przez cały dzień i mama nawet o tym nie wiedziała.
Po jakimś czasie oczywiście się domyśliła.
Ważyłam w tedy zaledwie 38 kg przy wzroście 160cm.
Na pierwszy rzut oka było widać ,że na coś choruje.
W grudniu 2016 roku wysłała mnie do pani psycholog.
Na pierwszej wizycie kłamałam jak z nut udając, że nic mi nie jest .
Ale się domyśliła.
Drugą wizytę miałam dopiero 2 stycznia tego roku.
W tedy dowiedziałam się , że choruje na anoreksję.
Moja mama nie mogła w to uwierzyć.
Wmawiała sobie , że to nie prawda .
Kazała mi przy niej jeść a jak tylko wyszłam zaczynała krzyczeć , że mam wrócić i dalej siedzieć .
Na początku było ciężko się przyzwyczaić do jedzenia i wrzucałam je przy każdej możliwej okazji.
Jak teraz wygląda moje życie ?
Jest ciężko ale znośnie.
Mimo wszystko nienawidzę siebie i swojego ciała.
Miewam takie dni , w których nic nie jem i wyrzucam jedzenie , ale mam także takie w których jem ale tylko w tedy kiedy mama jest w domu.
Nadal bardzo dużo ćwiczę ale więcej czasu poświęcam rysowaniu i rozwijaniu tej pasji.
Dosyć często chodzę do pani psycholog i mówi , że niby jest trochę lepiej.
Może kiedyś z tego wyjdę.
(Poniżej jest to moje zdjęcie z najgorszego momentu , w którym ważyłam 38kg)
To już koniec na dziś.
Ostatnio rzadko coś dodaje ze względu na brak wolnego czasu ale obiecuję , że się poprawie.
Do następnego ;3
PS. Zapraszam na mojego instagrama (link do niego w zakładce "social media ")